Z powyższej notatki wynika, że nie chodzi o egzorcyzmy kościelne, takie, jakie znamy z filmów. Bardziej wygląda mi to na jakieś zabawy z hipnozą, podczas których medium - niejaki Gary i jego przyjaciółka Betjh - rzekomo wypędzili z niego demona (wcześniej sami mu powiedzieli, że nosi w sobie demona - czyli mu wmówili). Crichton ponoć wierzył w rzeczy takie, jak jasnowidzenie i projekcje astralne, a takich ludzi łatwo wciągać do sekt, wmawiać im, że noszą w sobie demony czy jakieś inne "byty niematerialne".
Słowo "egzorcyzmy" jest tu użyte błędnie - ktoś, kto pisał ciekawostki o nim na filmwebie, niestety użył niewłaściwych słów, coś źle zrozumiał.
Według notatki z powyższego linku (której autor - Bill Peschel sam jest pisarzem mocno fantazjującym), Crichton i ów Gary przez dwa lata odbywali razem "podróże astralne". Dla mnie to nie brzmi normalnie. A podczas seansu hipnotycznego razem odbyli "podróż astralną" i zobaczyli demona - Gary stwierdził, że ten demon chronił Michaela, ale teraz musi odejść. Na koniec rzekomo pani psycholog, do której chadzał Michael, stwierdziła, że go rozumie i że wielu ludzi nosi w sobie demony.
I właśnie ta ostatnia informacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że cała ta historia albo została zmyślona (żaden psycholog nie potraktowałby bajek o demonach serio), albo Crichton musiał być człowiekiem stosunkowo naiwnym i podatnym na wpływy różnorakich "guru", wróżek, uzdrowicieli i tego typu "magików".
Przykre to.
Cóż, mimo, ze Crichton uważany jest za "pisarza-naukowca", to w ciągu swojego życia wierzył w gusła takie, jak jasnowidzenie czy inne "czary mary". jakoś to niezbyt naukowe... Jedno z drugim się dla mnie wyklucza.
Zabawne, że ponoć 90% społeczeństwa wierzy wyimaginowanego "boga" i nie są to dla nich "czary mary". Na pewno nauka jeszcze wiele zjawisk nie odkryła - nie żebym wierzył w jasnowidzenie, ale też nie można w 100% polegać na nauce, często okazywała się błędna.