najbardziej szokuje mnie fakt, że po tym jak schwytano morderców i wymierzono im sprawiedliwość, mieszkańcy wsi zamiast odetchnąć z ulgą, nadal uprzykrzali życie rodzinie Sitków do tego stopnia, że ojciec Sitek popełnił samobójstwo. normalny człowiek cieszyłby się, że mordercy zostali straceni i nie będą go więcej zastraszać, a oni jakby nie patrzeć stoją do dziś po ich stronie. gardzę tymi ludźmi, nigdy nie pojadę do Zrębina.
Mieszkam 33 kilometry od tej miejscowości. Z opowiadań rodziców i dziadków mogę jedynie wysunąć wniosek taki, że ten morderca miał jedyny ciągnik we wsi. W tamtych czasach to był skarb bo ciągnikiem można 10 razy, a nawet szybciej wykonać prace w polu niż zrobiłby to człowiek. Mentalność mieszkańców - liczy się kasa, kasa i kasa. W chwili gdy ten bandyta poszedł do więzienia nie było już ciągnika na wsi. Ja nie rozumiem jak można chronić takich ludzi tylko po to by w polu mieć lżej. Rozumiem, że Sojda mógł mieć psychikę z żelaza ale żeby tak cała wieś? Ja bym tak nie mógł żyć.
Skąd dokładnie jesteś,bo ja mam podobną odległość tam?Niestety "zaściankowe wieśniactwo",które zostało zdominowane,przez Jana Sojdę.Do dzisiaj ludzie stamtąd omijają ten temat...Nie dziwie się w sumie im,gdyby miało miejsce u mnie taka okrutna zbrodnia, to bym uciekał na drugi koniec Polski.
To prawda. Polecam książkę "Nie oświadczam się" Wiesława Łuki, która jest zresztą podstawą scenariusza filmu. Autor szczegółowo opisuje śledztwo i proces oraz swoją wizytę w Zrębinie 25 lat później.