Pani Janda jest swietna aktorka, ale ze swietnej postaci Agaty uczynila rozchizteryzowana podstarzala lolitke. Nie podobalo mi sie to zupelnie. Agata wg ksiazki Anki Kowalskiej to mloda, pelna zycia i spontaniczna osoba. Janda ze swoja maniera popsula ten obraz. A poza tym film byl dla mnie blahy...
Książkę przeczytałam w poniedziałek, film obejrzałam we wtorek :)
Tak się złożyło...
Książka - przepiękna, film... - taki sobie. Różnice dwie zasadnicze :
1) książka rozgrywa się w latach 60tych a bohaterowie mają od ok. 24 do 30kilku lat - to mocno zmienia treść tego dramatu bo są tak naprawde mimo życiowego bagażu czystymi kartkami
2)wiara bohaterów książki jest naturalna w filmie natomiast urasta do jakiegoś ciężkiego symbolu i stnowi jego ciężki zasadniczy trzon.
Janda pasowała do roli Agaty - szkoda tylko że z racji swojego wieku przeniosła ten temat o pokolenie. Uważam że nam 30latkom też coś się należy. Anka Kowalska pisała tę książke właśnie w ten sposób.
Na obronę Jandy dodam że ciężko wyreżyserować niemal poemat o miłości.
Nagrody dla tego filmu są tylko miernikiem sfilmowania pewnej historii ale nie tej o której napisała Anka Kowalska...
Zgadzam się w zupełności. Film może podobać się jedynie tym, którzy nie przeczytali książki, w porównaniu z książką Anki Kowalskiej film wypadł słabo. Pierwszym błędem było to "przeniesienie tematu o poklenie". Książkowa Agata miała, być możę właśnie z racji młodego wieku, ten nieodparty apetyt na życie, pasje, żyła namiętnie i w pełni. Janda w ogóle tego nie pokazała, jej Agata była poprostu samotną i zdesperowaną czterdziestolatką, a w pewnym wieku, pewne błędy są niewybaczalne. Książkowa Agata była pewna siebie, świat nie istniał dla niej, Janda była rozhisteryzowana i trochę drewniana. Po drugie nie podobał mi się dobór aktorów, szczególnie Olbryski w roli Borysa zawiódł. Dobrze wypadły i pasowały do roli krukówna i Dymna.
Film podobno jest bardziej obrazowy od książki, pokazje emocje - w tym wypadku to się nie sprawdziło: książka była emocjonalna, pozbawiona banalności i ckliwego sentymantalizmu, była "żywa i porywająca" , a film niestety nie poddołał zadaniu. Może gdyby w nim zachowano formę, tzn. gdyby Sabna była narratorką i gdyby opowieść miłości Borysa i Agaty była ukazana retrospekcyjnie - być może wtedy historia byłąby ukazana lepiej i ciekawiej. Co do tematu wiary w filmie: wiem, że Janda chciałą zaznaczyć ten właśnie wątek, ale w konsekwencji przedobrzyła i obciążyła niepotrzebnie film. Poza tym głownym mocnym atutem książki były dialogi i przemyślenia, w filmie pominięto je bardzo i nie oddano w ogóle charakteru całej tej historii. Film bez przeczytania książki jest niepełny, a po przeczytaniu wypada marnie. Szkoda, że tak im ta interpretacja "Pestki" nie wyszła. Może ktoś kiedyś nakręci "Pestke" lepiej, tak aby dorównała książce. to chyba wszystko ;) sory ze tak sie rozpisałam...